Następnego dnia zwiedzamy Wielki Pałac, Wat Phra Kaeo, Wat Po. Kolorowy, pełen złota świat odgrodzony murami od mniej okazałej części Bangkoku. Świątynia na świątyni, mnisi, miniatura Angkor Wat z Kambodży. Przed wejściem do świątyni trzeba zdjąć buty i położyć je na półce. Nie ma powodu do obaw, że ktoś coś ukradnie; my się przynajmniej z tym nie spotkaliśmy. Powinno się być również odpowiednio ubranym - spódnice za kolana, najlepiej zakryte ramiona. Pałac ogromny, niestety część niedostępna. Król już tu nie mieszka, odbywają się tu tylko święta państwowe, można tylko sobie wyobrazić luksus w jakim opływał monarcha - hmm, miał nawet jedną część pałacu wydzieloną dla żon i kochanek.
~*~
W jednej ze świątyń, do których wstępujemy, odbywa się modlitwa mnichów. Słuchamy mantry, zamykamy oczy i przenosimy się na jakiś czas do innej rzeczywistości, bardzo refleksyjnej, a przede wszystkim spokojnej. W tym momencie rozumiemy, dlaczego tak wielu Tajów pewien okres swojego życia przeznacza na zrozumienie drogi wyznaczonej przez Buddę.