Zwiedzamy okolice. Malownicze alejki pośród skał, towarzystwo małp; hmm - tak właśnie musiał wyglądać raj.
Dużo ludzi młodych, trochę rodzin, głównie ze Skandynawii, choć spotykamy również rodzinę z Polski i grupkę studentów, którzy przyjechali tu na wspinaczkę. Jest to region uwielbiany przez amatorów wspinaczki skalnej. Można wykupić kurs nauki wspinaczki czy nurkowania. Nam brakuje niestety czasu.
Zwiedzamy wybrzeże, jaskinie, w tym jedną przedziwną wypełnioną wystruganymi w drewnie męskimi fallusami. Podobno miejscowi rybacy strugają je w drewnie i składają do jaskini wierząc, że to przyniesie im szczęście w połowie ryb.
Wykupiliśmy wycieczkę po wyspach. Zapłaciliśmy 1600 bhat'ów każde z osobna. Cena zawierała nurkowanie z rurką przy rafie koralowej, lunch i wizytę na 3-ch najbardziej znanych wyspach Ko Phi Phi Leh, Ko Phi Phi Don oraz Bamboo Island.
Jako pierwszą wyspę odwiedzamy Ko Phi Phi Leh, znaną z filmu "Niebiańska plaża" z Leonardo Di Caprio. Czytamy w przewodniku - niezamieszkała, Park Narodowy. Cud natury ze względu na uroczą zatokę. Mamy wyobrażenie dziewiczej natury, nieskalanej działalnością człowieka. Tymczasem ukazuje nam się kąpielisko z kilkunastoma lub kilkudziesięcioma łodziami podobnymi do naszej, z setkami turystów, taplających się, nurkujących, wyglądających jak stado piranii rzucających się na jedzenie. Wyspa choć bezludna to jednak zagospodarowana, alejki, WC. Natura przepiękna, tyle że nie porusza już tak, gdy się widzi mnóstwo kolorowych postaci biegających po całej okolicy i zaglądających pod każdy kamień. Szkoda. Szkoda tego miejsca…