Idziemy na nocny targ. Można tutaj kupić ciuchy, pamiątki, jak również dobrze zjeść ( np. kraba, którego samodzielnie wybiera się z akwarium lub inne przysmaki ).
Są też występy, pokazy boksu tajskiego ( bezkontaktowego acz widowiskowego ). Można usiąść na jednym z kilkunastu leżaków i zrelaksować się masażem stóp. Robimy zakupy. Lepiej najpierw poznać ceny zanim się przystąpi do procesu kupna. Przeważnie samo pytanie stanowi podstawę do negocjacji dla sprzedawcy. Trudno się do tego przyzwyczaić.
Decydujemy się skorzystać z tajskiego masażu. Wykupujemy godzinkę za 200 bhat. Pani doktor każe przebrać się nam w specjalne ubranie. Pomimo, że ja i Kasia wybraliśmy tę samą usługę, to masaż przebiega inaczej. Kasia musiała gdzieś powiedzieć chyba półsłówkiem "light version". Jest delikatnie masowana. Po mnie tymczasem "przejeżdża czołg", tupiąc, wyginając i naciągając wszystkie moje mięśnie. Chwilami zaciskam zęby z bólu. Pani się do mnie mile uśmiecha, coś mówi, niestety po tajsku; ja odpowiadam również z uśmiechem przeplatanym krótkimi grymasami bólu. Mimo kilku ciężkich chwil wstaję jako nowonarodzony.