Ko Phi Phi Dew jest znacznie przyjemniejsza, choć upał jest nie z tej ziemi. Nie widać żadnych zniszczeń po tsunami, które ją nawiedziło. Wyspa wydaje się tętnić życiem, sprawia wrażenie bardziej zabawowej i przyjemniejszej od miejsca, w którym nocujemy.

Zatrzymujemy się na nurkowanie z rurką koło rafy koralowej. Niezapomniane wrażenie. Patrzy się jak w wielki trójwymiarowy ekran wypełniony życiem świata podwodnego. Chciałem być jego częścią. Taki spokój. Półmetrowa meduza płynąca wprost na mnie wybija mnie z transu. Uciekam.

# Taniec z wężem

Wybrzeże tak jak cała Tajlandia nastawiona jest na turystykę. Widać to na każdym kroku. Wszystkie bary, imprezy mają na celu przyciągnięcie klienta. Idziemy na jedną z nich. Organizowany jest akurat pokaz tańca z wężem, taniec z ogniem oraz tajski box. Szczególne wrażenie robi rytuał, jaki ma miejsce przed walką. Piskliwe dźwięki, taniec bokserów. Po zakończeniu walki zawodnicy proszą o "co łaska" od widzów. Można pogratulować wygranej, zapytać się jak się czuje. W tym momencie chwila zastanowienia - to była walka tylko o kasę - nie o prestiż, tytuł, tylko po to by bogaty Pan mógł zobaczyć jak ktoś komuś wali w mordę bez zbędnego udawania. Klient nasz Pan. Można zarabiać na wszystkim. Nie ma reguł.

# Wylot z Krabi

Wypływamy z tego bajecznego zakątka łodzią długolufową, uprzednio negocjując cenę. Nocleg w Krabi. Idziemy na targ nocny - miejsce na posilenie się zarówno turystów jak i miejscowych. Pyszne i tanie jedzenie. Hotel przyjemny za 400 bhat z klimą, telewizorem. Rano wylot, taksówką na lotnisko. Całkiem duże, sporo turystów. Lot z międzylądowaniem w Bangkoku i przesiadką do linii Air Asia.

Autor: Arkadiusz Więckiewicz