Wjechaliśmy do Siem Reap. Ruch o wiele bardziej wzmożony, mnóstwo motocykli, droga asfaltowa, równiutka. Zmiana obrazu. Niedługo ukazują nam się przepiękne ogromne hotele z podświetlonymi fasadami i alejkami. Zajmują hektary. Bramy wjazdowe rzeźbione, ogrodzone hotele, ale doskonale widoczne znad mniej okazałego świata ulicy. Tak okazałych hoteli nie widzieliśmy nigdzie w Polsce czy tych miejscach w Europie, które odwiedziliśmy. Nasuwa się od razu pytanie - ile kosztuje tam noc? Kogo na to stać? Czy mieszkańcy tych hotelów też przyjeżdżają tą męczącą drogą? Na część pytań odpowiada nam sam przewodnik - noc kosztuje około 300 dolarów, w Siem Reap jest lotnisko, co powoduje, że nie trzeba się wysilać i jechać autobusem. Jeżeli chce się zaoszczędzić czas oraz niewygodę to opcja samolot wydaje się bardzo korzystna. Inną możliwością dotarcia do Siem Reap jest rzeka. Warto sprawdzić tę opcję. Nam niestety nie pasowała.

# Pensjonat

Dotarliśmy ok. 20.00 godziny. Autobus zatrzymał się przy pensjonacie, w którym na co dzień pracował nasz przewodnik. Nikomu już nie chciało się samemu szukać innego noclegu. Obcy kraj, długa podróż, trochę niepewności co do samego miasta oraz przyzwoite warunki hotelu z ceną niewygórowaną ( 6$ za noc, za pokój z telewizorem i wiatraczkiem ) - wszystko to spowodowało, że zostaliśmy. Faktem jest, że droga do Siem Reap była o 2 godziny dłuższa niż z Siem Reap do Bangkoku, co daje nam pewność, że cała akcja była z góry przemyślana przez naszych organizatorów tak, abyśmy wylądowali i wybrali właśnie to, a nie inne miejsce noclegowe i tam zostawili swoje pieniądze. Taki rodzaj transakcji wiązanej.

Autor: Arkadiusz Więckiewicz