www.umysl.pl  ... dodaj do ulubionych. 1 strona 1 strona Powrót - wstecz 1 strona Powrót Napisz do nas Napisz do nas Szukaj: Umysl.pl, wyszukiwarki, encyklopedie Szukaj Spis treści Spis treści    
 
Indie Podglądając Indie
  Wielkanoc  

Indyjskie mazurki

Wiedziałam, że Indie to kraj cudów i przeobrażeń, ale żeby aż tak!!! Spróbowałam farbować jajka. I co? Czerwone łupinki cebuli kolorują na żółto. Aby szczęścia nie było za wiele, poszłam odebrać mazurka, który przeistoczył się w tort! Owszem, jak chciałam - nawet beżowo-brązowy, duży prostokątny, z napisem, ale cały w kremie, ze srebrnymi kuleczkami. A zamiast bazi były kwiaty i łabędzie! Podobny to tego, który miałam na urodziny, wtedy jedynie była "mała" zmiana kolorystyczna, zamawiałam w kolorze brzoskwini, odebrałam pistacjowy... Już coś podejrzewałam, gdy podano mi kosmiczną cenę 200 rupii, ale myślałam, że wszystko wyjaśniliśmy... Okazuje się, że nie.
Powiedziałam, że tego nie wezmę, mogę już sobie nawet pozwolić na małe spektakle, biję głową o puszki stosujące na ladzie i mówię "boys, boys, boys", a oni tylko uśmiechają się promiennie. Ciekawe, czy potem też się tak cieszyli przed szefem. Niestety, jego nie było przez kilka dni, więc nie mogłam ustalić szczegółów. Stanęło na tym, że jeden pan lepiej mówiący po angielsku wyjaśnił jeszcze raz, o co mi chodzi i zdeklarowali, że następnego dnia na godzinę 11:00 dostarczą właściwe ciasto pod bramę mojego zakładu. Już to widzę!

Ale potem się okazało, że był to tylko placek bez śliwek, jasny. A takiego nie chciałam. Więc jedyne wyjście - zdecydowałam się na 5 małych okrągłych, tylko z napisem "Happy Easter" i kwiatkiem, już nawet nie wspominałam o baziach... Następnego dnia o godzinie 8:00 miała być godzina prawdy. I nawet udało się, tylko, że musiałam czekać pod piekarnią-sklepem (jeszcze taką z czasów, kiedy byłam pierwszy raz w Indiach, z malowaną reklamą). Do pracy byliśmy spóźnieni 20 minut, ale z czystym sumieniem można było zamówić kolejne placki na Święta...
Wypieki smakowały, podczas lunchu poczęstowałam "generalicję", wszyscy chwalili, pytali gdzie kupowałam. Zawsze odpowiadam, że piekłam w nocy... Potem kolejne podzieliliśmy ze współpracownikami i jeszcze jeden został dla głównego menedżera. Hindusi dostali też nasze kartki świąteczne, cieszyli się, choć nie rozumieli ani słowa.
Wieczorem Msza święta w świetle zachodzącego słońca, z ceremonią mycia nóg, a następnie adoracja Najświętszego Sakramentu. W ciemnym już kościele, w specjalnie przygotowanej grocie, usytuowanej na głównych drzwiach wejściowych (wchodziliśmy ciasnym, bocznym wejściem). I nagle na monstrancję posypały się jakieś kuleczki, ludzie rzucali całe garście. Okazuje się, że to kwiatki jaśminu. Podobnie jak hindusi w swoich praktykach stosują kwiaty, do przyozdabiania bóstw...
W Wielki Piątek okazało się, że jednak dużo można załatwić w Indiach w ciągu godziny... Hindusi obchodzili w tym dniu swoje święto, które chciałam zobaczyć. Pojechałam więc do miasta oddalonego 6 km, a to już cała wyprawa! Autobusu nie było, czyli pozostało wziąć rikszę, ale z zaznaczeniem, że jedziemy tam i z powrotem. Umówiona cena obejmuje także czas postoju, który można w granicach przyzwoitości wydłużać. Udało mi się sprawnie uwiecznić uroczystość, znów przybyło kilka portretów dziecięcych... Odpalamy maszynę i jeszcze tylko małe zakupy. Jeśli kierowca okaże się sympatyczny, stara się pomóc, podjeżdża nawet w niedostępne miejsca, sugeruje, gdzie będzie lepiej. Próbuje nawet za bardzo nie pędzić, żeby nie było przeciągu, co w otwartym pojeździe jest niemożliwe!
I powrót, zdążyłam na Drogę Krzyżową, w słońcu, chyba się nawet trochę opaliłam. Ludzie w ochronie przed gorącem stosują parasole, najczęściej czarne, więc jeszcze bardziej się pod nimi gotują. Wstąpiłam do Hindusów po koszyczek, zjadłam tam lunch - tym razem tylko biały ryż, więc cały czas nakłaniali mnie na coś więcej, chociaż sok kokosowy. Nie, dziś nie...

WielkanocW sobotę od rana było kolorowanie jajek, kupiliśmy 60 sztuk i zebrano specjalnie chyba kilogram łupin. Hindusi angażują się na całego! Przy próbach było sześciu panów pracujących w hotelu, teraz dołączyły też dzieci kucharza. Wszyscy zainteresowani, co robimy, jak to się barwi i czy efekt będzie jadalny... Po południu spakowałam koszyczek, i jak przypuszczałam - sama maszerowałam do Kościoła. Tam tylko były osoby przygotowujące kartonową imitację skał. I ja z moją "święconką" pod figurą Matki Boskiej.

Na początku Rezurekcji były zupełne ciemności, jedynie płonęły świece. O północy zabrzmiały bębny, rozbłysło światło i odsłonięto sylwetkę Chrystusa Zmartwychwstałego. Ale nie było, jak u nas - najpierw grobu, przy którym się modlimy. Mimo, że Msza trwała prawie dwie godziny i chwilami mięliśmy wrażenie, że spadają pierwsze krople deszczu, wszyscy wytrwali do końca. Podziwiam tutejsze dzieci, nawet całkiem małe chodzą spać bardzo późno, około godziny 23:00.

Niedzielny poranek powitał nas słonecznym uśmiechem i masą gości. Stawiło się chyba dwudziestu panów z hotelu, żeby podzielić się jajkiem. Po pierwszym niedowierzaniu, czy na pewno nie jest to trujące, niektórzy częstowali się kilkakrotnie. Kilku skusiło się także na wędlinę, aby "te święta były naprawdę europejskie". A szef opowiadał im o Wielkanocy. Pięknie wyglądał stół, z dekoracjami z Polski. Był Zajączek, Kurczaczki, "mazurek" i palma z liści palmowych - kłująca!
I na tym koniec, Poniedziałku Wielkanocnego tutaj nie ma. Ale za to zaraz było Holi, więc połączenie wody z kolorowymi proszkami...


~:~


Autor: Grażyna Kowolik

Hinduizm

Prawa autorskie
www.umysl.pl  ... dodaj do ulubionych.
1 strona 1 strona Powrót - wstecz 1 strona Powrót Powrót na górę strony Góra Napisz do nas Napisz do nas Szukaj: Umysl.pl, wyszukiwarki, encyklopedie Szukaj Spis treści Spis treści