1 strona Powrót Napisz do nas Szukaj Spis treści | |||||
|
Żebracy |
|
Chyba jednym z pierwszych skojarzeń na hasło Indie jest ubóstwo i ludzie proszący o wsparcie. Sama miałam taki obraz po bytności w większych miastach, a zwłaszcza w Delhi. Na ile jednak jałmużna jest koniecznością, a w jakim stopniu wynika z przyzwyczajenia czy chęci łatwego zarobku?
Znana mi okolica jest zasobna, nie widać osób natarczywie domagających się pomocy. Czasem podejdzie dziecko czy starsza kobieta z wyciągniętą dłonią. Natomiast przy kościele regularnie zasiada grupka, mówiąc tylko "maa". Niemal walczą o monety, ponosząc coraz wyżej ręce. Ale godnie siedzą i czekają na swój "przydział".
Pierwszych żebraków widziałam zaraz na początku pobytu, więc wrażenie było tym silniejsze. Ci pewnie byli naprawdę w potrzebie - buro ubrana kobieta szła przed ślepcem, on trzymał ją za ramię, a w ręku niósł naczynie. Było to opodal wejścia na targ, tam mają szansę także na coś do zjedzenia.
Kilkakrotnie spotykałam matki z dziećmi; mogą stać bardzo długo i pokornie wpatrywać się. Pokazują maleństwa i chyba zawsze ten widok wyzwala w ludziach jakieś pokłady dobra. Gdy zdarzy się, iż nie dostają datków kobiety potrafią być agresywne. Krzyczą i nawet mogą podrapać. Pomimo ochrony przy sklepach klienci są nagabywani.
Na ulicy handlowej Bangalore spotyka się wiele dzieci. Część z nich w młodym wieku już pracuje, sprzedają kwiaty, śmieszne maski (szczególnie na skrzyżowaniach), chusteczki. Ale niektóre tylko szarpią za rękawy dopominając się o pieniądze. Gdy proponowałam kupno bułki od razy padła odpowiedź "Nie, loda" i "nie kupuj, tylko daj pieniądze". Ale pomimo biedy i widocznego zaniedbania są szczęśliwe, wesoło brykają na chodnikach. Oczekując na kolejnych ofiarodawców...
Autor: Grażyna Kowolik
1 strona Powrót Góra Napisz do nas Szukaj Spis treści |